Zarządca z marketingowo‑branżową „licencją”
Szacowany czas czytania w minutach: 2 Licencja, którą afiszuje się nasz zarządca, nie jest żadnym państwowym uprawnieniem potwierdzającym kompetencje. To dobrowolny certyfikat branżowy – dokument marketingowy, który ma budować zaufanie, a w praktyce może wprowadzać mieszkańców w błąd co do faktycznych kwalifikacji.
Jak to było kiedyś – licencje państwowe
Do końca 2013 roku zawód zarządcy nieruchomości był w Polsce zawodem regulowanym. Licencje wydawało Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju (wcześniej Ministerstwo Transportu i Budownictwa) na podstawie ustawy o gospodarce nieruchomościami. Aby uzyskać licencję, trzeba było m.in.:
ukończyć studia wyższe kierunkowe lub podyplomowe z zarządzania nieruchomościami,
odbyć obowiązkową praktykę zawodową,
zdać egzamin państwowy,
zostać wpisanym do centralnego rejestru licencjonowanych zarządców.
Licencja państwowa była dokumentem urzędowym – dawała formalne uprawnienia do wykonywania zawodu i była warunkiem legalnego świadczenia usług zarządzania nieruchomościami.
Co zmieniła deregulacja w 2014 roku
Od 1 stycznia 2014 r. – po deregulacji – zniesiono obowiązek posiadania licencji państwowej. Od tego momentu każdy może formalnie wykonywać zawód zarządcy nieruchomości, bez egzaminu i bez wpisu do rejestru ministerialnego.
W miejsce licencji państwowych pojawiły się dobrowolne certyfikaty branżowe wydawane przez organizacje zawodowe, takie jak:
Federacja Porozumienie Polskiego Rynku Nieruchomości (FPPRN),
Polska Federacja Rynku Nieruchomości (PFRN),
stowarzyszenia regionalne.
Czym jest licencja FPPRN i podobne dokumenty
Licencja FPPRN to wewnętrzny certyfikat organizacji branżowej. Aby ją uzyskać, wystarczy spełnić warunki określone przez tę organizację – np. mieć wykształcenie średnie, ukończyć kurs autoryzowany przez FPPRN, zdać egzamin wewnętrzny i uiścić stosowną zapłatę. Nie jest to dokument państwowy, nie daje żadnych ustawowych uprawnień i nie jest wymagana do wykonywania zawodu. Podobnie działają inne organizacje – wydają certyfikaty, które mają wartość marketingową, ale nie są równoznaczne z dawną licencją państwową.
Dlaczego to ważne dla mieszkańców
W praktyce oznacza to, że każdy, kto zapłaci za kurs i zda egzamin wewnętrzny, może posługiwać się tytułem „licencjonowany zarządca nieruchomości” w rozumieniu danej organizacji. Dla przeciętnego mieszkańca brzmi to tak, jakby chodziło o dawną licencję państwową – a to zupełnie inny dokument, o zupełnie innej randze i bez mocy prawnej.
Przykład z naszego podwórka
Nasz obecny zarządca posługuje się licencją branżową, a jednocześnie wykazuje:
brak transparentności w działaniu,
rażące zaniedbania obowiązków,
brak podstawowych kompetencji miękkich w kontaktach z mieszkańcami,
liczne nieprawidłowości w zarządzaniu finansami wspólnoty,
działania, które – w mojej ocenie – wymagają zgłoszenia organom ścigania.
To pokazuje, że sam dokument branżowy nie jest gwarancją rzetelności ani kompetencji.
Inne przykłady „licencji” o charakterze marketingowym
Certyfikaty „eksperta” po jednodniowym szkoleniu – często używane w branży doradczej czy finansowej.
„Licencje” stowarzyszeń hobbystycznych – np. w branży ochrony czy pośrednictwa pracy, które nie mają mocy prawnej.
Tytuły „specjalisty” nadawane przez prywatne firmy szkoleniowe – bez akredytacji państwowej.
Wszystkie te dokumenty mogą wyglądać profesjonalnie, ale ich wartość jest czysto wizerunkowa.
Wniosek dla naszej wspólnoty
Mieszkańcy powinni być świadomi, że branżowa licencja to nie to samo, co dawny dokument państwowy. Nie daje ona żadnych gwarancji jakości usług, a jedynie informuje, że dana osoba, za stosowną opłatą ukończyła kurs w prywatnej organizacji. Dlatego ocena pracy zarządcy powinna opierać się na jego faktycznych działaniach, transparentności i przestrzeganiu prawa – a nie na tytule z pieczątki.
Pytanie do organizacji wydającej licencję
Czy Federacja Porozumienie Polskiego Rynku Nieruchomości posiada procedury weryfikacji działań osób legitymujących się wydaną przez nią „Licencją Zarządcy Nieruchomości”? Jak Organizacja odnosi się do sytuacji, w których sposób wykonywania obowiązków przez takie osoby może budzić wątpliwości co do rzetelności lub zgodności z obowiązującymi przepisami? Czy – w świetle faktu, że dokument ten nie jest tożsamy z dawnymi licencjami państwowymi – posługiwanie się określeniem „licencjonowany zarządca nieruchomości” oraz pieczęcią z takim tytułem nie stwarza ryzyka wprowadzenia w błąd odbiorców? Jakie działania podejmuje Federacja w przypadku zgłoszenia nieprawidłowości dotyczących pracy osób posiadających jej licencję?